Rano dotarliśmy do Przemyśla. Właśnie budziła dzień Bożego Ciała, pogoda była fatalna (miało to też swoje plusy o czym za chwile).
Pokręciliśmy się trochę w rejonie dworca autobusowego, gdzie dowiedzieliśmy się, że o autobusie do Lwowa można dzisiaj zapomnieć. Nawet busy do Medyki jeździły bardzo rzadko. Poczekaliśmy, zmokneliśmy, niektórzy z nas z desperacji wypili piwo. Nasze zachowanie odstraszało taksówkarzy, którzy za kurs do granicy liczyli sobie ok. 40 zł. W końcu stało się, udało nam sie wsiąść do busa i szczęśliwie dojechaliśmy do Granicy w Medyce.
Samo przejście przez granice okazało się cudownie łatwe. Było bardzo niewiele ludzi, więc cała procedura nie zajęła nam więcej niż 30 min.
Niestety w Szegini znów dopadł nas problem transportowy i spędziliśmy kolejną godzinkę na wyczekiwanie transportu do Lwowa. Z premedytacją rezygnowaliśmy z transportu za jakieś masakryczne pieniądze. Nasza cierpliwość została nagrodzona i za cenę 14 hr/osoby pojechaliśmy do Lwowa.
Chociaż cała podróż zajęła nam 16 godzin (przez ten czas koleżanka Renia nie zmrużyła oczu) wydaje się, że poszło całkiem sprawnie.